niedziela, 28 lipca 2019

ZegarMistrz

  
 Odszkodowanie od zegarmistrza za zabytkowy zegarek - Kancelarie RP  

Nieopodal wielkiej metropolii nad małym sklepem z zegarkami mieszkał najlepszy Zegarmistrz. Niestety nie każdy Go znał. Starym, niechcianym i zepsutym zegarkom dawał "drugie życie". Pewnego dnia, przechodząc ktoś wyrzucił zepsuty, z pozoru brzydki zegarek. Późnym wieczorem, kiedy Zegarmistrz zamykał drzwi zobaczył odbijające się delikatnie światło księżyca w krzakach. Narzucił na siebie kurtkę, sięgnął po stare okulary i wyszedł, aby zobaczyć, co to może być. Pochylając się usłyszał delikatne, jakby tykanie tik-tok, tik-tok. Nachylił się bardziej i dostrzegł zegarek. Był cały brudny, porysowany, a bransoletce brakowało zapięcia. Mimo to nie zdziwił się, że właśnie w tym zegarku księżyc odbijał swój blask. Jak nikt inny, ten Zegarmistrz widział, w zwykłych starych i popsutych zegarkach, ich potencjał. Wiedział, że ten zegarek jest wyjątkowy. Było już bardzo późno, ale mimo to właściciel sklepu usiadł przy swoim mahoniowym biurku i zaczął rozkładać najlepsze narzędzia. Zaczął od delikatnego oczyszczenia zegarka, niestety był on tak brudny, że z czasem musiał mocniej pocierać szlifierką, aby go oczyścić. Kiedy skończył, wykręcił wszystkie śrubki i zajrzał do, tak zwanego, serca zegarka. Nie potrzebował swoich okularów, aby zobaczyć jak zniszczony jest jego mechanizm. Zegarmistrz wierzył, że każdy zegar mniejszy czy większy jest jedyny w swoim rodzaju. Tak więc zepsute części wymieniał na nowe. Jednak, nie kupował tak jak inni zegarmistrze nowych części, On sam je robił od podstaw. Mijało wiele godzin, a Zegarmistrz nadal się nie poddawał. Powoli i dokładnie dopasowywał odpowiednio części do zegarka. Mijały miesiące i ludzie zaczęli się z niego naśmiewać:
-Co on się tak uparł na ten zegarek? -Więcej straci niż na nim zarobi! - Ha ha ha, na starość zwariował. Myśli, że każdy zegarek jest wyjątkowy...
Inni wyśmiewali go mówiąc
Podobno chce uratować każdy zegarek przed wysypiskiem śmieci, uważa, że każdy zegarek może dostać drugie życie, ha ha!
Zegarmistrz wiedział, jak jest postrzegany przez ludzi. Byli tacy, którzy chętnie do niego przychodzili z zegarkami. Jednak była to znaczna mniejszość. Nigdy nie brał pieniędzy za ich naprawę. Wielu ludzi zastanawiało się, dlaczego.

Po wielu miesiącach pracy, Zegarmistrz ukończył swoją prace. Ciężko i długo pracował, aby znów zaczął działać. Teraz wyglądał jak całkiem inny i nowy zegarek. Wskazówki wskazywały prawidłową godzinę, a na końcu bransoletki zegarka była piękna srebrna zapinką, na której wygrawerowane zostały inicjały oraz data. 

   Każdy z nas jest takim zegarkiem, odnalezionym przez Pana Boga. Wiele lat minęło nim ja przyjęłam Go jako mojego Zegarmistrza- Pana i Zbawiciela. Pomimo tylu lat wciąż bywają chwile, kiedy potrzebuje naprawienia bransoletki, dokręcenia śrubki, wymienienia baterii lub wyczyszczenia z niedoskonałości. Jednak jest jedno, czego już nie będzie trzeba naprawiać i wymieniać, mechanizm, "serce zegarka". Raz zbawiona, zostaje zbawioną na zawsze. To łaska, dar! Zegarmistrz nie musiał zabierać ze sobą zegarka, ani naprawiać, a jednak to zrobił. On widział w nim coś więcej i okazywał swoją łaskę naprawiając go. Nie narzucał się innym by do niego przychodzili. Czekał w spokoju i ciszy, aż zjawi się ktoś, kto przyjmie dar i poprosi o naprawę swojego zegarka. 

  Tak i teraz czeka Pan Bóg na każdego z nas. Czeka aż przyjdziemy i przyjmiemy dar jaki nam dał, swojego syna Jezusa. Który umarł za każdego z nas byśmy my mogli żyć.

Więcej niż fanka 

Życie jak telenowela

Mój plan... Moja myśl... Moja wizja, mojej przyszłości. Moje, moje, moje, lecz gdzie w tym wszystkim jest Pan Bóg? 
   
Od dziecka bardzo lubiłam oglądać komedie romantyczne. Na początku filmu główna bohaterka nie spodziewa się, że jej życie niedługo całkowicie się odmieni. Następnie zakochuje się, rozwijana jest akcja. Oczywiście zawsze bohaterka napotyka przeciwności, które na koniec filmu są rozwiązywane, a aktorka żyje długo i szczęśliwie. - Taka bajka, dla "dużych dzieci".
Długo byłam zaślepiona tym "idealnym" życiem.
Gdy byłam dzieckiem, za każdym razem wcielałam się w postać z mojego ulubionego serialu. Starałam się jak najbardziej upodobnić do głównej bohaterki, mówiłam i zachowywałam się jak one
. Pragnęłam by i moje życie tak wyglądało, bym i ja mogła przeżyć taką miłość. Nie tylko przeżyć, ale i zostać w niej do końca życia.
Od zawsze marzyłam, że poznam księcia z bajki. Jako mała dziewczynka nie wiedziałam, jak tego dokonać. Wcielałam więc to, co widziałam na ekranie w prawdziwe życie. Pewnego razu, mój brat powiedział tacie by zabronił mi oglądać telenowele, bo zachowuje się jak postacie, które w nich grają. Wtedy tego nie widziałam i mocno zaprzeczałam. Byłam pewna, że taka właśnie jestem.

Moje życie od najmłodszych lat zaczęło się dość nietypowo. Już, gdy miałam 6 lat bardzo ciężko było mi się odnaleźć. Nagle moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Musiałam się przenieść w nowe miejsce, do teoretycznie obcych mi osób. Trochę tak jakbym wpadła do dziupli królika (jak Alicja z "Alicja w krainie czarów"). Niby znałam to miejsce, ale nie czułam bym do niego przynależała.
Nie umiejąc odnaleźć się w nowej sytuacji, wyobrażałam sobie, że jestem kimś innym i gdzieś indziej. Bardzo łatwo przychodziło mi naśladowanie i udawanie kogoś kim nie jestem. Im byłam starsza tym częściej słyszałam "Bądź sobą". Długo ich nie rozumiałam, bardzo długoZadawałam sobie pytania: Jak to mam być sobą? Czyli kim? Kim ja jestem? Po jakimś czasie zauważyłam, że nie wiem kim jestem albo raczej, kim nie jestem. Zawsze się kontrolowałam, pilnowałam by nigdy nie być sobą, bo tak bardzo pragnęłam innego życia. 
Kiedy wyrosłam z odgrywania ról w moim życiu, nauczyłam się być sobą. Nikim innym. Wciąż jednak prześladowała mnie myśl idealnego życia. W głowie miałam poukładane jak mają wyglądać oświadczyny, ślub, małżeństwo. Szybko przekonałam się, że nie to, czego ja chcę, lecz czego chce dla mnie Bóg, jest najważniejsze.

Pewnie spytasz, dlaczego? Ponieważ, gdy ja widzę następny moj jeden, a może dwa kroki. Bóg widzi daleko więcej. My jesteśmy krótkowidzami, nie wiemy co jest dalej. Co kryje się za zakrętem i co będzie dla nas najlepsze. Jednak Pan, Bóg jest dalekowidzem- widzi daleko więcej i daleko dalej niż my. 

Pan Bóg dał mi przejść prze doświadczenia, które pokazały mi, że myśli jego to, nie myśli moje, a myśli moje to, nie myśli jego. Dzięki temu trudnemu, lecz ja się okazało, ważnemu dla mnie doświadczeniu wiele Bóg mnie nauczyłam. Nie zaplanuje idealnej przyszłości, ponieważ Bóg już ją dla mnie zaplanował i jego plan jest doskonały.
Nadal walczę z różnymi myślami, ale teraz z większą mądrością. Doświadczeniem patrzę w przyszłość. Nie raz myślałam by wymazać pewne rozdziały mojego życia. Jednak nie chciałabym ograbić się z tej wiedzy, którą nabyłam. W tamtym czasie wiele Pan Bóg mnie nauczył i nadal to robi. Pokazuje mi kim jeste. Jaką siłę mam w Nim, w tym, który mnie wzmacnia. 

"...kiedy jestem słaby wtedy jestem silny". II Koryntian 12;10 

Teraz nie muszę upodabniać się i swojego życia, czy wyglądu do aktorek telenoweli. Mimo, że z przyjaciółkami stwierdzam, iż czasem moje życie wygląda jak jedna z brazylijskich telenowel, to wiem, że reżyserem mojego życia jest jeden, jedyny najlepszy reżyser. Pan, Bóg, mój Zbawiciel, Pan mojego życia, Przyjaciel i Ojciec. Wiem, że plan, który ma dla mnie jest najlepszy. Na pewno jeszcze niejeden raz się zgubie, to teraz wiem, jak odnaleźć moją drogę... ZAWSZE WRACAJĄC DO ŹRÓDŁA. :) 

Nie była to łatwa droga, ale przeszłam ją tylko dzięki Bogu, przyjaciołom i bliskim, którzy wspierali mnie w modlitwach. Każdemu z was życzę tak wspaniałej rodziny. Nie tylko tej z którą jesteście spokrewnieni przez genealogię, ale także tej Bożej rodziny. Tej z którą jesteście spokrewnieni przez Pana Jezusa Chrystusa.

   Więcej niż fanka :) 

sobota, 6 lipca 2019

Rok przemyśleń

PQ Puzzle 500 el. Jedno drzewo - cztery pory roku :: teraz GRY - Planszowe,  Karciane, Fabularne, Zręcznościowe, Strategiczne, Łamigłówki, sklep z grami  planszowymi w Poznaniu, żetony pokerowe Poznań
VbI1cOQHFRkOrpRuVYtYb1bscGeaSjClYVf1iYV3Y9fa8hi3sTIZP0HwzjdAWzoE_q8nPaaiyp3GkSDzP7rbeMOW8yJU3ju4L8obNTJMvbMh5-VIc88l93nZ9A


Minęło sporo czasu od ostatniego wpisu. Wiele razy próbowałam coś napisać. Podzielić się tym, co przeżywam i jak działa w moim życiu Pan Bóg. Nie umiałam jednak w żaden sposób opisać tego co czuję. Sama nie wiedziałam, czego żąda ode mnie Bóg i w jaki sposób mogę uwielbić go w swoim życiu... Było to szczególnie trudne, gdyż (mówiąc wprost) nawalałam po całej linii.
 
Ostatni rok był dla mnie wielkim wyzwaniem. Nie umiałam się odnaleźć w żadnej z sytuacji. Patrząc w lustro nienawidziłam siebie tak bardzo, że unikałam swojego odbicia jak tylko mogłam. Nie umiałam sobie wybaczyć popełnionych błędów.
Po długim czasie Pan pokazał mi, że on już dawno temu mi wybaczył. Wybaczył mi wszystko, gdy w modlitwie poprosiłam Go o zbawienie. Wybaczył mi w momencie, gdy wyznałam przed nim swój grzech.Okazało się, że teraz ja muszę wybaczyć sobie. Wtedy zaczęły się schodki.

Jak można wybaczyć komuś kogo się nienawidzi? Jak komuś takiemu spojrzeć w twarz? Jak kochać kogoś takiego? Jak to już u mnie bywa... Dużo pytań, a odpowiedzi brak.
Tak zatraciłam się w nienawiści do siebie, że zaczęłam odpychać od siebie najbliższych. Byłam jak bomba z samozapłonem. Jeśli się ktoś do mnie zbliżył "wybuchałam", próbują chronić siebie i innych. Skutek był jednak odwrotny od zamierzonego. W ten sposób niszczyłam siebie i innych. To powodowało tylko jeszcze większy ból, pogrążałam się jeszcze w większym bólu, samotności i rozpaczy. Wtedy już sięgnęłam mojej bezdennej studni. Oczywiście nie zapominałam o moim "Wszystko dobrze"- uśmiechając się tak by nikt nie odkrył jakie rany kryją się we mnie. Bałam się komukolwiek powiedzieć co czuję. Potrzebowałam tego, ale jednoczesne odczuwanie strachu przed kolejnym zranieniem, zdradą i obarczeniem winą- te wszystkie emocje, uczucia... One zbudowały tak potężny mur, że sama nie umiałam go rozbić. Z każdym kolejnym krokiem w przód, robiłam pięć kroków w tył. Kiedy już zaczynałam ufać, wystarczało jedno słowo, a ponownie cofałam się jak uciekający jeleń- bojąc się zestrzelenia. Tylko w moim przypadku nikt nie miał broni, ale wyciągnięte ręce z chęcią pomocy.

W tamtym momencie popełniłam tyle błędów, że nie umiałam się z pod nich wydostać.
Lecz Pan Bóg zwyciężył teraz i będzie zwyciężał zawsze!
Po wielu miesiącach przemyśleń, odnawiania relacji z Bogiem, rozmowach z wierzącymi przyjaciółmi i próbie otwarcia się dla nich... Pan Bóg pokazał mi drugą stronę. Wiem, że popełniłam błędy i nic tego nie zmieni, ale też czegoś się nauczyłam. Każda rana leczona u najlepszego lekarza- jakim jest Pan i Bóg- może się zabliźnić. Wciąż będziemy o niej pamiętać i ją widzieć, lecz będzie ona jako odznaka. Ujrzymy ją w lustrze pokazanym przez Boga, zamiast w krzywym zwierciadle diabła. Zawsze, gdy na nią spojrzę, będę widziała kolejną wygraną bitwę ze złym (diabłem).

   Całą ta historia, ten rozdział- już zamknięty i chwała Panu- w moim życiu, wiele mnie nauczył. Wiem, jak postępować w podobnych sytuacjach i wiem, że nie mogę kochać innych, dopóki choć trochę nie polubię samej siebie.

   Wciąż Pan Bóg wielu rzeczy mnie uczy, lecz teraz będę pamiętać, żeby ZAWSZE WRACAĆ DO ŹRÓDŁA, czyli do relacji z Panem. Wiele też przede mną przygód, ale już nie samotnych. Przed każdą podróżą będę kierować się ku Temu, który jest najlepszym Przewodnikiem, Bogiem.

   Mam dla ciebie kilka wersetów. Dla mnie okazały się pomocne i dzięki nim zawsze wracałam do źródła:
*Ew. Marka 12;31 "...Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego." (BW)
*Psalm 1;1 "Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą bezbożnych..." (BW)
*Ks. Jonasza 2;10 "...u Pana jest wybawienie." (BW)
*Psalm 3;9 "U Boga jest ocalenie." (NBG)

Ufaj Panu przez całe życie! :)

Więcej niż fanka 

Spojrzenie ku niebu

Czy już zawsze życie tak będzie wyglądało?  Zawsze CHCIAŁAM mieć zalatane życie, ale im dłużej takie oni jest, a relacje z innymi i pozornie...