VbI1cOQHFRkOrpRuVYtYb1bscGeaSjClYVf1iYV3Y9fa8hi3sTIZP0HwzjdAWzoE_q8nPaaiyp3GkSDzP7rbeMOW8yJU3ju4L8obNTJMvbMh5-VIc88l93nZ9A
Ostatni rok był dla mnie wielkim wyzwaniem. Nie umiałam się odnaleźć w żadnej z sytuacji. Patrząc w lustro nienawidziłam siebie tak bardzo, że unikałam swojego odbicia jak tylko mogłam. Nie umiałam sobie wybaczyć popełnionych błędów.
Po długim czasie Pan pokazał mi, że on już dawno temu mi wybaczył. Wybaczył mi wszystko, gdy w modlitwie poprosiłam Go o zbawienie. Wybaczył mi w momencie, gdy wyznałam przed nim swój grzech.Okazało się, że teraz ja muszę wybaczyć sobie. Wtedy zaczęły się schodki.
Jak można wybaczyć komuś kogo się nienawidzi? Jak komuś takiemu spojrzeć w twarz? Jak kochać kogoś takiego? Jak to już u mnie bywa... Dużo pytań, a odpowiedzi brak.
Tak zatraciłam się w nienawiści do siebie, że zaczęłam odpychać od siebie najbliższych. Byłam jak bomba z samozapłonem. Jeśli się ktoś do mnie zbliżył "wybuchałam", próbują chronić siebie i innych. Skutek był jednak odwrotny od zamierzonego. W ten sposób niszczyłam siebie i innych. To powodowało tylko jeszcze większy ból, pogrążałam się jeszcze w większym bólu, samotności i rozpaczy. Wtedy już sięgnęłam mojej bezdennej studni. Oczywiście nie zapominałam o moim "Wszystko dobrze"- uśmiechając się tak by nikt nie odkrył jakie rany kryją się we mnie. Bałam się komukolwiek powiedzieć co czuję. Potrzebowałam tego, ale jednoczesne odczuwanie strachu przed kolejnym zranieniem, zdradą i obarczeniem winą- te wszystkie emocje, uczucia... One zbudowały tak potężny mur, że sama nie umiałam go rozbić. Z każdym kolejnym krokiem w przód, robiłam pięć kroków w tył. Kiedy już zaczynałam ufać, wystarczało jedno słowo, a ponownie cofałam się jak uciekający jeleń- bojąc się zestrzelenia. Tylko w moim przypadku nikt nie miał broni, ale wyciągnięte ręce z chęcią pomocy.
W tamtym momencie popełniłam tyle błędów, że nie umiałam się z pod nich wydostać.
Lecz Pan Bóg zwyciężył teraz i będzie zwyciężał zawsze!
Po wielu miesiącach przemyśleń, odnawiania relacji z Bogiem, rozmowach z wierzącymi przyjaciółmi i próbie otwarcia się dla nich... Pan Bóg pokazał mi drugą stronę. Wiem, że popełniłam błędy i nic tego nie zmieni, ale też czegoś się nauczyłam. Każda rana leczona u najlepszego lekarza- jakim jest Pan i Bóg- może się zabliźnić. Wciąż będziemy o niej pamiętać i ją widzieć, lecz będzie ona jako odznaka. Ujrzymy ją w lustrze pokazanym przez Boga, zamiast w krzywym zwierciadle diabła. Zawsze, gdy na nią spojrzę, będę widziała kolejną wygraną bitwę ze złym (diabłem).
Całą ta historia, ten rozdział- już zamknięty i chwała Panu- w moim życiu, wiele mnie nauczył. Wiem, jak postępować w podobnych sytuacjach i wiem, że nie mogę kochać innych, dopóki choć trochę nie polubię samej siebie.
Wciąż Pan Bóg wielu rzeczy mnie uczy, lecz teraz będę pamiętać, żeby ZAWSZE WRACAĆ DO ŹRÓDŁA, czyli do relacji z Panem. Wiele też przede mną przygód, ale już nie samotnych. Przed każdą podróżą będę kierować się ku Temu, który jest najlepszym Przewodnikiem, Bogiem.
Mam dla ciebie kilka wersetów. Dla mnie okazały się pomocne i dzięki nim zawsze wracałam do źródła:
*Ew. Marka 12;31 "...Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego." (BW)
*Psalm 1;1 "Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą bezbożnych..." (BW)
*Ks. Jonasza 2;10 "...u Pana jest wybawienie." (BW)
*Psalm 3;9 "U Boga jest ocalenie." (NBG)
Ufaj Panu przez całe życie! :)
Więcej niż fanka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz